Narracja
Iwony Demko to niezwykle oryginalny głos w ramach współczesnego
nurtu feministycznego, być może w ogóle najciekawszy nie tylko w
kontekście sztuki polskiej. Artystka uprawia rodzaj „archeologii”
kobiecości w kulturze. Idąc w ślady Johanna Jakoba Bachofena sięga
do prehistorycznego matriarchatu, tropi wątki kobiece w artefaktach
starożytnej Grecji i w sztuce średniowiecza. Niezwykle istotny jest
tu motyw waginy. Demko przywołuje bogactwo kontekstów i skojarzeń,
mówi o zmieniającym się postrzeganiu ludzkiego ciała, kobiecości
i męskości. Rozpisana na dziesiątki różowych, tekstylnych,
rzeźb, obiektów i instalacji opowieść ma służyć unaocznieniu
schematów i klisz kulturowych deprecjonujących wartość kobiety i
gloryfikujących mężczyznę. Autorka zwraca uwagę na wtłaczanie
takiej optyki od najwcześniejszych lat dzieciom, zarówno w
rodzinach jak i na kolejnych etapach edukacji, promującej wizję
historii oraz model współczesności oparte o męską dominację.
Wskazuje na potworności handlu kobietami, gwałty i zmuszanie do
prostytucji oraz na ogromny wachlarz najrozmaitszych form
dyskryminacji o różnym charakterze i intensywności. Artystka widzi
także krzywdzące schematy dotyczące wymagań stawianych w naszej
kulturze mężczyznom. Jej postulaty wydają się być zbalansowane.
Nie chodzi o odwrócenie wektora opresji ale o rzeczywistą
międzyludzką równość. W tym duchu utrzymane są najnowsze
działania autorki w tym organizowany przez nią Rok Kobiet z ASP w
Krakowie. Projekt łączy upamiętnienie pierwszej studentki
Akademii, Zofii Baltarowicz-Dzielińskiej z ideą wyeksponowania
szeregu życiorysów spisanych przez współczesne kobiety związane
z uczelnią – artystki ale i kobiety pracujące na przykład w
akademickiej administracji.
Poruszająca
jest opowieść Iwony Demko o jej macierzyństwie, poczuciu
nieodwołalnej więzi łączącej ją z synem ale i o przytłaczającej
odpowiedzialności z tym związanej. W tym kontekście szczególnie
ciekawe jest spojrzenie autorki na najbardziej chyba drażliwy
społecznie postulat środowisk feministycznych związany z prawem do
aborcji. Iwona Demko nie sięga po popularną argumentację bazującą
na negocjowaniu, czy wyznaczaniu momentu, od którego poczęta istota
jest człowiekiem a tak zwany „zabieg” staje się na gruncie
prawa „morderstwem”. Artystka nie kontestuje statusu aktu
aborcji, przyznaje natomiast, że prawo do niej popiera. Jej
przekonanie bazuje na przyznaniu każdemu człowiekowi swobody osądu
w sprawach wykraczających poza empirię. Autorka odwołuje się do
idei reinkarnacji, na gruncie której nie urodzenie się oznacza coś
innego niż w perspektywie zakładającej jedynie jedno życie.
Artystka zastanawia się też nad sytuacją, w której to ona sama
zostałaby poddana aborcji i skłania się do gorzkiej konstatacji wypływającej z poczucia ciężaru ludzkiej kondycji. Z takiej perspektywy nie narodzenie się nie wydaje się jej być najgorszą opcją.
W
odpowiedzi na pytanie „w co wierzysz?” Iwona Demko jest jednak
optymistką i wyraża nadzieję, że jesteśmy w stanie doprowadzić
kiedyś do tego, by po epokach matriarchatu i patriarchatu nastała
wreszcie era odrzucająca logikę dominacji i podległości,
pozwalająca cieszyć się wszystkim rzeczywistą wolnością i
uznaniem wartości różnych odcieni człowieczeństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz